Rozdział 2

Agulec

-MAMO!Gdzie jest moja kosmetyczka?!
-Kochanie,poproś Petunię,na pewno Ci pomoże!
"Taaa...jasne"pomyślała Lily.Jej siostra od tygodnia nie zajmowała się niczym innym oprócz przygotowaniami do ślubu.W grudniu wychodziła za Vernona Dursleya,swojego wieloletniego chłopaka.Właśnie zastanawiała się,która jej przyjaciółka zostanie druhną.
Lily westchnąła i zabrała się do poszukiwania swoich rzeczy.Już jutro wyjeżdzała do Hogwartu.Umówiła się z Kate i Dorcas na peronie 10.30 aby zająć sobie miejsce.
-Mamo,a widziałaś moje spodnie?...

***

-...a nie natknąłeś się ostatnio na artykuł o Rosierze?
-Amelie,powtarzam po raz setny-NIE!
-Dobra,dobra.A myślisz,że zobaczymy go na peronie?
-Kogo?
-No wiesz...JEGO!
-AMELIE!Co ty z tym Rosierem?Zakochałaś się?
-CO?!Nigdy w życiu!Amos,nawet tak nie żartuj!
-To ty ciągle o nim gadasz.
-Bo chcę żebyś wiedział jak bardzo go nienawidzę!
-Wiem!
-No.Spakowałeś się?
-Nie,a ty?
-Jasne.A myślisz,że Rosier...
<klik>
-Halo?...Amos,jesteś tam?
PII PII PII PII

***
*
Jenna siedziała w lodziarni Floriana Fortescue i stukała palcami w stół.CZekała na swoje przyjaciółki,z którymi miała udać się na zakupy.Już jutro miały przecież jechać do Hogwartu!
-Jenna!
Dziewczyna odwróciła się i ujrzała swojego przyjaciela - Evana Rosiera (ha!).
-Evan!Jak udaje Ci się iść ulicą bez tłumów rozchichotanych fanek za sobą?
-Och,bardzo śmieszne!Czekasz na kogoś?
-Na dziewczyny,idziemy na zakupy.
-Zdaje mi się,że widziałem Narcyzę i Lucjusza na Nokturnie.
-Tak?To pozostaje mi tylko Lauren.
-A Cornelia?
-Ahem...(patrz:zdjęcie Corneli w przyjaciołach)
Pogadali jeszcze chwilę,a kiedy Lauren nie nadeszła postanowili udać się do sklepu ze sprzętem do Quidditcha.
-Słyszałeś,że w tym roku odbędą się międzyszkolne zawody?
-Jasne.Mamy pewne miejsca w drużynie Hogwartu.
-No ty tak.A ja?Przecież jest jeszcze mój brat,Hestia Jones no i ta krowa Roberts.
-O wilku mowa...
Jenna i Evan ujrzeli spacerującą z koleżankami Kate.Jenna rzuciła chłopakowi swoje znane spojrzenie i Evan już wiedział,że coś się szykuje...
***
Kate,Lily i Veronica szły obładowane torbami z zakupami.Mijały właśnie sklep Markowego Sprzętu Quidditcha gdy drogę zastąpili im Jenna i Evan.
-Ooo...panna Lupin we własnej osobie.I przyjaciółki szlamy.
-Odwal się Barton.
-Co tak ostro Evans-do kłótni włączył się Rosier-Wiesz,że w razie czego Pottera tu nie ma?
-W razie czego to wy będziecie potrzebować pomocy.
-Już się boję...
-A powinnaś!
-Co tu się dzieje?
Nadeszli matka Kate i ojciec Jenny.Gryfonki odeszły,a Jenna musiała schować różdżkę.
***